Niekiedy publikacje prasowe zawierały mało istotne sprawy, nie mniej w chwili obecnej dają nam odpowiedź na temat wiedzy życia codziennego mieszkańców i spraw z jakimi mieli do czynienia.
W czerwcu 1930 r. patrolujący posterunkowy PP zatrzymał przy zbiegu ulicy Strzeleckiej autobus, należący do pana Brunki w rejsowym kursie z pasażerami do Charzyków. Posterunkowy stwierdził, że szofer Antoni Ligman nie posiadał uprawnień do kierowania pojazdem, a przedstawił jedynie odpis ze Starostwa, że dyplom swój posłał do województwa. Ponieważ taka sytuacja miała już miejsce kilkakrotnie, posterunkowy mimo wcześniejszych ostrzeżeń, tym razem zażądał opuszczenia auta. Zarówno właściciel autobusu i kierowca nie zareagowali na żądanie policjanta i usiłowali pojechać dalej. Doszło do szarpaniny i rękoczynów z posterunkowym. Autobus jednak pojechał dalej, kierowany przez kierowcę z uprawnieniami, a szofer został doprowadzony na posterunek, gdzie spisano protokół za nieprawidłową jazdę, opór władzy i spowodowanie zbiegowiska. Powyższy przykład pozwala nam się przekonać, iż z policją, nawet przedwojenną żartować nie wolno i należało słuchać jej poleceń. Co spotkało wojowniczego kierowcę? ? nie wiem, bowiem przeglądając kolejne roczniki archiwalnej prasy nigdzie nie na trafiłem na jakikolwiek ślad z tym związany.
Z kolei na brak zajęcia nie narzekała Straż Graniczna. I tak w czerwcu 1930 r. ?Dziennik Pomorski? donosił o przekroczeniu polskiej granicy przez trzech łazików z Niemiec, którzy przybyli aż z Saksonii, a byli to niejaki: Konrad Augustyn, Franz Klawiter i Wilhelm Machliner. Przekroczyli granicę w okolicach Brus, a zostali zatrzymani w lasach koło Męcikała. Powodów ich przybycia nie podano, ale na pewno nie była to wyprawa po leśne runo.
Zadowolona za to mogła być Franciszka Jażdżejewska z Konarzynek, która za sumienną pracę w sekcji konkursowej tuczu świń otrzymała bardzo cenną nagrodę w postaci rasowego knurka. Musiał być to knurek nie byle jaki skoro aż tak został wyceniony.
Niezwykle troskliwym okazał się mistrz rzeźnicki z Czerska, który w Łubnej jadąc furmanką, nieszczęśliwym trafem przejechał 9 letnią Anastazję Kulasównę, która doznała złamania nogi. T (mistrz rzeźnicki) podniósł przejechaną i oddał ją pod opiekę kierownika szkoły.
O wielkim pechu mógł powiedzieć kupiec Kaczyński z Czerska, któremu złodzieje nie dość, ze ukradli gotówkę z kasy, to zwędzili jeszcze sporo kiełbasy, a na deser kilka paczek kawy. Starty łącznie wyniosły 100zł, ale policja energicznie zabrała się do wyjaśnienia sprawców kradzieży. Kawa po ich złapaniu może i by się ostała, ale z kiełbasą kto wie?
Nie bardziej zdziwiony musical być Piotr Piekarski robotnik z majątku Szenefeld, który jak przystało przyjechał na niedzielną mszę do Chojnic. Rower pozostawił w korytarzu przy ul. Młyńskiej 8. Gdy powrócił z kościoła pojazdu już nie było. Co ciekawe był oznakowany, a właściciel nawet znał numer ramy 777214 firmy Haumann. Ostrzegano przed jego nabyciem.
Na progu kanikuły?
W czerwcu 1930 r. egzamin dojrzałości przed Państwową Komisją Egzaminacyjną zdało 22 kandydatów. Z Chojnic zdali go:Edmund Zabłoński, Jan Wysocki, Jan Talaśka, Włodzimierz Strada, Leon Megger i Albin Makowski. Świadectwo ukończenia Szkoły Handlowej 75 lat temu otrzymali Bogdan Anochin, Maria Buraczyńska, Ksawera Frankenstein,Wanda Pawłowska, Kazimiera Piejkówna ? wszyscy z Chojnic.
Dzięki zachowanym archiwalnym numerom lokalnej prasy ? wiadomo, że w pierwszej połowie czerwca 1930 r. ślub zawarli: Furman Teodor Dorawa (wdowiec) Nowe Miasto 17 i krawczyniKlara Grzeca (panna)
Stara Szkolna 21. W tym samym okresie zmarła Matylda Horn, lat 38 córka fabrykanta maszyn Henryka Horna z ulicy Strzeleckiej 61. Rownież zmarł w Zakładzie Św. Boromeusza 17 letni Franciszek Wendt przypadkowo postrzelony z myśliwskiego sztucera. Łącznie w ciągu dwóch tygodni czerwca zmarło 12 osób, w tym kilkoro niemowląt, zaś urodziło się 25 dzieci a także 4 nieślubnych w tym 2 płci żeńskiej i 2 męskiej ? co razem stanowi 29 niemowląt. Jako, że czerwiec to miesiąc tradycyjnej procesji Bożego Ciała - jedna z lokalnych gazet m.in. donosiła: ?Pogoda wprost wymarzona. Przy ul. i placach kędy przechodziła procesja nie było żadnego domu nie umajonego zaś w oknach wystawowych na tle pięknej dekoracji widniały obrazy religijne otoczone płonącymi świecami itd? Autor artykułu rozwodzi się nad opisami z uroczystości, dostojeństwem kościoła i władz miejskich, by na koniec dodać: ?Procesja była istotnie imponującą manifestacją charakteru katolickiego naszego miasta.
Oprac. (red.) fot. archiwum