Otton Weiland
Otton Weiland urodził się 2 X 1887 roku w Chojnicach, jako syn Franciszka, mistrza krawieckiego i Anny Kleman, córki rybaka spod Wiela, która według relacji syna, pochodziła ze starej polskiej rodziny. Natomiast sam Otton Weiland, chociaż swoje wspomnienia napisał po niemiecku, to jednak zawsze uważał się za Polaka.
Młodość
Otton Weiland już od chłopięcych lat interesował się wodą i fascynował żeglarstwem. "Wielki pociąg do wody" - jak pisał w swoich wspomnieniach - odziedziczył Weiland po matce. Zainteresowanie jeziorem było tak duże, że Weiland wraz z przyjaciółmi o takich samych jak on zamiłowaniach, pojawiał się często w Charzykowach. Razem wypożyczali od właściciela charzykowskiej restauracji "Totenkopf" łódź wiosłową i ubrani jak piraci morscy, żądni rozbójniczych przygód odwiedzali wyspy na Jeziorze Charzykowskim. W 1904 roku 17 - letni wówczas Weiland kończy naukę zawodu u swojego ojca. Jeszcze w tym samym roku z ciężkim sercem rozstaje się na wiele lat z ulubionym Jeziorem Charzykowskim. Wyjeżdża na zachód, by kontynuować naukę zawodu i zdobywać nowe kwalifikacje. Trasa jego podróży wiodła przez Austrię, Szwajcarię, Anglię i Belgię. Przebywając w Europie Zachodniej Otton Weiland uczył się zawodu kuśnierskiego, odwiedzał wiele ośrodków sportów wodnych i kluby żeglarskie. Często uczestniczył w imprezach sportów wodnych, gdzie zapoznał się ze sprzętem pływającym i ówczesnymi technikami żeglowania. Jednak, jak wspomina Weiland, gdziekolwiek był blisko wody czuł się jak we własnym domu, mimo to w czasie swojej wędrówki często wspominał piękną, obfitującą w wodę okolicę Chojnic, szczególnie zaś śliczne Jezioro Charzykowskie. I właśnie ze względu na nie - wraca do Chojnic.
W Chojnicach
W roku 1912, po powrocie, Weiland kupuje kamienicę przy ulicy Dworcowej i otwiera zakład kuśnierski. Jeszcze w tym samym roku pojawia się nad swym ukochanym jeziorem i kupuje kuter rybacki. Następnie
przerabia owy kuter na łódź żaglową (nazwał ją "Mowe"). Był to w tym okresie czasu jedyny jacht na Jeziorze Charzykowskim. Weiland żeglując na swej łodzi wzbudzał podziw i zainteresowanie mieszkańców Chojnic. Owe zainteresowanie przerodziło się dość szybko w chęć naśladowania, bowiem rok później, po jeziorze pływały już trzy łodzie żaglowe. Jednak wybuch I wojny światowej przyniósł koniec całej radości.
Między wojnami ...
Podczas I wojny Weiland pracował w zakładach mundurowych w Gdańsku. Dopiero w 1918 roku powrócił ponownie w rodzinne strony, by kontynuować żeglarską przygodę. Pod koniec 1919 roku zainteresowania Weilanda skierowały się ku żeglarstwu lodowemu. Skonstruował więc na podwórzu swojej kamienicy pierwsze w Polsce sanie lodowe. Po raz pierwszy wypróbował je jeszcze tego samego roku na Jeziorze Zakonnym (obecnie Park 1000 - lecia) w Chojnicach. Te pierwsze ślizgi po lodzie Jeziora Zakonnego były jednocześnie pierwszymi takimi próbami w historii polskiego żeglarstwa. W III 1920 roku Otton Weiland wynajął od
młynarza Sella z Charzyków kilka pomieszczeń "Czerwonej Willi" w Zaciszu, kilkaset metrów od jeziora. W ten sposób "Czerwona Willa" stała się pierwszą bazą i schroniskiem dla korzystających z jeziora wodniaków. Początkowo środowisko żeglarzy skupione wokół osoby Weilanda nie posiadało żadnych ram organizacyjnych. Zwolennicy żeglarstwa nazywali się po prostu "przyjaciółmi sportów wodnych". Z czasem jednak, gdy ich liczba rosła, konieczne było wprowadzenie struktur organizacyjnych. Jednak wielkim marzeniem Ottona Weilanda było stworzenie czegoś na wzór klubów żeglarskich, z którymi zetknął się podczas swojej podróży po krajach Europy Zachodniej. Mając wielki cel zaczął organizować spotkania sympatyków czynnego uprawiania żeglarstwa. Mając świadomość, że żeglarstwo jest drogim sportem, skupił wokół siebie, co zamożniejszych ludzi z Chojnic i okolic. Pozwoliło mu to na założenie w 1922 roku Stowarzyszenia Przyjaciół Żeglarstwa. 16 marca 1922 roku, w hotelu Paula Engla przy ulicy Młyńskiej w Chojnicach, odbyło się zebranie tegoż stowarzyszenia. Ta data jest uznana za udokumentowany historycznie dzień powstania Klubu Żeglarskiego Chojnice.
W 1928 roku Weiland rozpoczął budowę murowanego pensjonatu na swojej działce w Charzykowach. Budynek z pięknym widokiem na jezioro był już gotowy w następnym roku. Nazwał go "Bellevue", co po francusku brzmi "piękny widok". Dzięki temu prężnemu organizatorowi Charzykowy stały się kolebką polskiego sportu wodnego. Natomiast stworzone przez Weilanda podstawy rozwoju szkutnictwa zapewniły żeglarzom chojnickim na wiele lat łatwy dostęp do łodzi żaglowych i ślizgów lodowych. Wszystko to sprawiło,że klub z Charzyków odgrywał w okresie międzywojennym niepoślednią rolę na żeglarskiej arenie Polski.
Wybuch II wojny światowej zastał Ottona Weilanda w Chojnicach. Już we wrześniu 1939 roku zetknął się z nową, brutalną rzeczywistością. Mieszkający obok Weilanda niejakiBorkenhegen, właściciel firmy przewozowej, chciał go usunąć z kamienicy. W ten sposób chciał uzyskać mieszkanie dla swojej siostry. Argumentem przemawiającym za wyrzuceniem Weilanda z kamienicy, miała być jego niechęć do systemu faszystowskiego. Ostatecznie jednak, dzięki wstawiennictwu pracującej u Weilanda pani Kosidowskiej, rodowitej Niemki, nowe faszystowskie władze Chojnic nie zdecydowały się na taki krok. Sprawa z kamienicą zakończyła się dość pomyślnie, jednak krótko po tym incydencie Weiland został aresztowany i osadzony w więzieniu, które wówczas znajdowało się w budynku Zakładu Poprawczego. Wypuszczony wkrótce na
wolność dalej zajął się pracą w swoim zakładzie kuśnierskim przy ulicy Dworcowej. Przejęcie władzy przez Niemców wiązało się z wydaniem zakazu wstępu na teren letniska w Charzykowach dla Polaków. Weiland stracił wówczas swój pensjonat "Bellevue" i przyległą doń ziemię. Odebrano mu również wszystkie jachty. Natomiast Klub Żeglarski Chojnice został rozwiązany, a na jego miejsce Niemcy powołali Wassersportverein Konitz. Całą bazę, budynki i sprzęt istniejącego przed wojną polskiego klubu żeglarskiego przejęli Niemcy. Weiland nie zapomniał jednak o swojej żeglarskie pasji, wraz z żoną i przyjaciółmi jeździł do oddalonej o 17 km Czernicy
k. Męcikału. Tam żeglował na małej, "przerobionej" ze starej łodzi żaglówce. W listopadzie 1943 roku umarła żona Ottona Weilanda, Róża. Powodem jej śmierci był prawdopodobnie rak wątroby. Pochowano ją na cmentarzu parafialnym w Chojnicach. Wkrótce potem Weiland został wywieziony na przymusowe roboty do Grudziądza, gdzie pracował przy budowie umocnień fortyfikacyjnych. Z końcem 1944 roku wraca on do Chojnic. Już 15 lutego 1945 roku zaatakowane od południa Chojnice zostały zdobyte. Wkraczające do miasta oddziały Armii Czerwonej dokonały wielu zniszczeń. Podczas walk zniszczeniu uległa również pobliska wieś Charzykowy. Między innymi spaleniu uległ budynek Ośrodka Żeglarskiego. Natomiast uciekający Niemcy zniszczyli znaczną część jachtów i sprzętu żeglarskiego.
W PRL
Po trudnych latach drugiej wojny światowej nastąpiły nie mniej trudne dla Weilanda lata Polski Ludowej. Do jego kamienicy przy ulicy Dworcowej zakwaterowano kilka zupełnie mu nieznanych osób. Obawiając się kolejnych "dzikich" lokatorów zaczął on stopniowo sprzedawać pokoje swemu przyjacielowi, również "zapalonemu" żeglarzowi, L. Przewoskiemu. Krótko po zakończeniu wojny Weiland odzyskał pensjonat "Bellevue" i część sprzętu żeglarskiego. Jednak kłopoty finansowe zmusiły go w niedługim czasie do oddania pensjonatu w użytkowanie Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska. W tym też okresie czasu, by podreperować swój domowy budżet Weiland otwiera w swojej kamienicy Wytwórnię Żagli "Posejdon". Po zabezpieczeniu pozostałego po wojennych zniszczeniach majątku klubowego Weiland rozpoczął działalność społeczną, organizując młodym adeptom żeglarstwa przejazdy z Chojnic do Charzyków. Czynił to społecznie nie oczekując nic w zamian. Wtenczas rozpoczął on również starania o to, by reaktywować klub żeglarski w Charzykowach.
Po uzyskaniu zgody od nowych komunistycznych władz, doszło do pierwszego spotkania przedwojennych członków klubu. Odbyło się ono 29 kwietnia 1945 roku w hotelu M. Urbana w Chojnicach. Na zebranie przybyło 47 osób, w tym przedwojenni założyciele klubu: O. Weiland, S. Bączkowski, J. Kądziela, T. Klein, A. Kleinschmit, J. Landowski, J. Rudnik, A. Tuszyński. Na zebraniu wybrano nowy zarząd klubu i ustalono program działań na najbliższy rok. Nowym prezesem klubu został J. Kądziela. Natomiast Otton Weiland został członkiem nowego zarządu.
Pierwszy powojenny sezon żeglarski świadczył o tym, że zarząd klubu dążył do przywrócenia stylu i form działania sprzed 1939 roku. Kolejne lat potwierdziły tę opinię. Znacznie gorzej wyglądała sytuacja ze sprzętem pływającym. Upaństwowiona w tym czasie "Stocznia Łodzi" J. Lahna początkowo nie produkowała sprzętu żeglarskiego. Dopiero w 1948 roku rozpoczęła produkcję łodzi żaglowych. Natomiast kondycja finansowa
klubu również nie była zbyt imponująca. Klub utrzymywał się ze składek członkowskich i wpływów z organizowanych imprez. Sporadycznie wspierały klub władze miasta. Jaka w tych pierwszych latach odbudowy była rola Ottona Weilanda? Otóż nie należał on już do tej grupy żeglarzy, która bezpośrednio "sterowała" klubem. Przyczyną tego było prawdopodobnie zniechęcenie, które wynikało ze zmian w strukturze społecznej Chojnic. Po wojnie do miasta przybyło wielu ludzi ze wschodnich ziem byłej Rzeczypospolitej. Wzięcie przez nich w ręce spraw miasta, nie nastrajało Weilanda zbyt pozytywnie. Mimo to nie mogło go zbraknąć w zarządzie klubu. Wynikało to z jego charakteru i autorytetu, jakim się cieszył w środowisku miejscowych żeglarzy. Przez niemalże wszystkich członków uważany był za wybitnego fachowca w dziedzinie żeglarstwa śródlądowego. Swoim doświadczeniem żeglarskim, żaglomistrzowskim i szkutniczym dzielił się z pozostałymi członkami klubu, a zwłaszcza z młodzieżą. Był wielkim przyjacielem młodzieży, wspierając ją zarówno materialnie, jak i duchowo. " Był sympatycznym gościem, jeżeli chodzi o młodzież - wspomina Edmund Weilandt (dziś honorowy Komandor klubu). Wieczorami zbieraliśmy się na jego przystani. Siadaliśmy na pomoście razem z mistrzem i słuchaliśmy jego opowiadań o Jeziorze Charzykowskim, i historii żeglarstwa. Pamiętam jak dziś ten oświetlony pomost i opowieści żeglarskie. Często wystawiał na zewnątrz gramofon i pozwalał się bawić". Widząc w nim przyjaciela, młodzież odpłacała się Weilandowi szacunkiem i sympatią". Weiland, obecny przy reaktywowaniu klubu i aktywny na wszystkich ważnych zebraniach zarządu klubu, nie zapomniał także o czynnym uprawianiu żeglarstwa. Mimo swoich 59 lat, w organizowanych przez charzykowski klub w lipcu 1946 roku "Dniach Morza", wystartował w wyścigu pływackim zajmując nawet drugie miejsce.
Lata 1949 - 1950 nie były zbyt łaskawe dla środowiska żeglarzy chojnickich. W 1949 roku rozpoczęła się kierowana przez władze komunistyczne reorganizacja polskiego sportu. Likwidowano wówczas samodzielne
kluby i związki, a w ich miejsce tworzono sekcje wchodzące w skład związkowych zrzeszeń sportowych. Rozpoczął się, więc okres walki o uratowanie stowarzyszenia przed zagładą. Pod wpływem ogromnego nacisku ze strony władz 35 członków KŻCH wstąpiło do KS "Kolejarz" a 1 do KS "Budowlani". Natomiast wtorek 29 sierpnia 1950 roku był ostatnim dniem istnienia klubu. W tym trudnym dla chojnickich żeglarzy okresie Weiland znalazł czas na pracę nad skonstruowaniem nowego ślizgu lodowego. Zaprojektowany i zbudowany przez Weilanda bojer po raz pierwszy został zademonstrowany 4 lutego 1951 roku na Jeziorze Charzykowskim. Sam Weiland nazwał go "Ludowym". Natomiast żeglarze nazywali go po prostu "Weilandem". Pod koniec 1956 roku, wraz ze zmianą sytuacji politycznej w Polsce, rozpoczęły się zmiany w polskim żeglarstwie. Byli członkowie KŻCH podejmują w tym okresie próbę reaktywowania Klubu Żeglarskiego Chojnice. Jednak zmiany okazały się pozorne i sześcioletnie wysiłki działaczy poniosły klęskę. Na spotkaniu w Chojnicach 14 marca 1961 roku najwytrwalsi spośród zwolenników powstania klubu stwierdzili, że,"wobec niemożności reaktywowania KŻCH, dalsze działanie grupy organizatorów jest bezcelowe" i postanowili ją rozwiązać.
Otton Weiland miał już wówczas 74 lata, ale pomimo tego podeszłego wieku prowadził nadal zakład kuśnierski w Chojnicach, szył żagle i żeglował. Jak sam pisał w swoich wspomnieniach, prowadził "zgodny z wymaganiami natury tryb życia", a "w wolnym czasie, bez względu na pogodę" zawsze można go było spotkać nad Jeziorem Charzykowskim. Jedyną jego słabością było palenie tytoniu, zwłaszcza cygar. Przełom w
żeglarstwie chojnickim nastąpił dopiero z końcem 1965 roku. Z inspiracji starych działaczy żeglarstwa, w tym i Weilanda doszło do powołania międzyklubowej komisji koordynacyjnej. Za jeden z głównych celów komisja ta postawiła sobie "poczynić starania o przywrócenie należytego miejsca kolebce żeglarstwa wodnego i lodowego". Starania te zostały uwieńczone sukcesem. Niestety, Otton Weiland nie doczekał efektów tych działań, bowiem zmarł 29 grudnia 1966 roku. Powodem śmierci była niewydolność nerek. W chwili śmierci Weiland był jednym z najbardziej popularnych mieszkańców Chojnic. Jego wkład w rozwój polskiego żeglarstwa, stworzenie prężnie działającego klubu żeglarskiego, ale i życzliwość sprawiły, że ten wybitny człowiek, pionier polskiego żeglarstwa pozostał do dziś w sercach wielu mieszkańców Chojnic.Wykorzystano materiały z pracy magisterskiej Mikołaja Walczyka napisaną pod kierunkiem prof. Józefa Borzyszkowskiego. Praca ta znajduje się w zbiorach Muzeum w Chojnicach. Oprac. K.S. fot archiwum (red)
Piosenka o żeglarzu Ottonie
Na grobie żeglarza nie kwitną żadne róże,
na grobie żeglarza nie kwitnie żaden kwiat,
jedynie zdobią go w przelocie białe mewy
i gorące łzy, które wylewa dziewczyna.
Toć charzykowska toń kolebką jest żeglarzy,
tu Otton Weiland żył, pierwszym żeglarzem był,
dziś białych żagli moc po tym jeziorze płynie,
swego patrona czci, tradycji wierni są,
trenują cały rok - entuzjazm wśród młodzieży jest,
by wygrać regaty, popłynąć w siną dal.
Hej żeglujmy wraz, niech ten sport zdrowie da nam,
radości pełną garść, sukcesów laury brać.
Kochajmy więc to nasze środowisko,
wody, wiatry, loty - wre doping żurawi nam.